Podróże kulinarne
Toskania, to moje
ukochane miejsce w Europie na spędzenie krótkiego urlopu. Co roku,
przynajmniej przez 3-4 dni ogrzewam się w toskańskim słońcu.
Wracam tu dla pięknych krajobrazów i wspaniałej, prostej kuchni.
Toskania jest bardzo
popularnym regionem turystycznym, ale mimo to, poza większymi
ośrodkami miejskimi, wśród których pierwsze miejsce zajmuje
oczywiście Florencja oraz poza Sieną, Arezzo i miastami tak
rozsławionymi – jak San Gimignano, większość średniowiecznych
miasteczek toskańskich jest spokojnych i niezatłoczonych.
Jeśli jesteśmy pierwszy
raz w Toskanii, a w dodatku nie dysponujemy zbyt długim urlopem, to
oczywiście nie możemy nie pojechać do Sieny, ani też pominąć
stolicę regionu, czyli Florencję.
Katedra w Sienie urzeknie
absolutnie każdego. Fasada kościoła w zeszłym roku została
poddana gruntownej renowacji i oczyszczona, a więc można podziwiać
nie tylko kunszt zdobień, ale też piękne barwy marmuru. Wnętrze
Katedry kryje jeszcze większe cuda i naprawdę warto spędzić
godzinę lub nawet więcej w długiej kolejce turystów, aby wejść
do środka.
Słynna gonitwa konna
karabinierów, odbywająca się w czasie „Palio di Siena”
dwa razy o roku - 2 lipca i 16 sierpnia, rekomendowana w
przewodnikach turystycznych, jako jedna z największych atrakcji, dla
zdecydowanej większości turystów przybywających w tych dniach
tłumnie do miasta, jest po prostu nieosiągalna. Piazza del
Compo, na którym rozgrywa się wyścig, otoczony jest wysokimi
kamienicami, a wąskie uliczki prowadzące do placu, szczelnie
wypełnione ludźmi. Tylko nieliczni „wybrańcy” mogą oglądać
wyścig z trybun urządzonych wokół placu, reszcie pozostają
malutkie ekrany telewizorów zawieszone w ulicznych kawiarenkach.
Odradzam więc zdecydowanie zwiedzanie Sieny w dniu gonitwy.
Znalezienie miejsca do zaparkowania graniczy wówczas z cudem, ale
nawet jeśli nam się to uda, to poza widokiem pleców turystów,
próbujących coś dostrzec na Piazza del Compo nie będzie
nam dane zobaczyć tego pięknego placu, stanąć na nim, ani wejść
po 503 stopniach na Torre di Mangia, skąd rozciąga się
cudowny widok na Sienę i okolicę.
Florencja jednych
zachwyca inni po zobaczeniu Duomo i krótkim spacerze po Ponte
Veccchio czym prędzej z tego miasta uciekają. Ja plasuje się po
środku – nie odmówię sobie najlepszej na świecie pizzy w
jednej z restauracji wokół Piazza Santa Croce, ale
generalnie Florencja mnie przytłacza. Miasto jest duszne, zatłoczone
i głośne. Nie można oczywiście pominąć go „na trasie
wycieczki”, ze względu na prawdziwe nagromadzenie atrakcji
turystycznych i zabytków, przy czym raczej odradzam zwiedzanie
Florencji w miesiącach wakacyjnych, zarówno ze względu na tłumy
turystów, jak i na nieznośne w tym czasie upały.
Punktem absolutnie
obowiązkowym dla każdego pasjonata gotowania, który zawita do
Florencji jest Mercato Centrale - wielkie targowisko pod
dachem w zabytkowej hali targowej usytuowanej na Piazza del
Mercato Centrale, w niedalekiej odległości od głównego dworca
kolejowego Florencji i Duomo. Nawet, jeśli nie planujemy
zakupów, koniecznie trzeba odwiedzić to miejsce. Kolorowe stragany
oraz unoszący się wokół zapach suszonych grzybów, serów i
rozmaitych owoców powoduje prawdziwy zawrót głowy. Nigdy nie wyjdę
stąd z pustymi rękami – ostatnio na straganie prowadzonym przez
parę Peruwiańczyków
kupiłam pomarańczową ostrą papryczkę oraz marakuję wielkości
cytryny! Pycha.
Florencja, usytuowana w
centrum Toskanii jest dobrym miejscem na zorganizowanie „bazy
wypadowej” na różnego rodzaju wycieczki po regionie - miejsc
noclegowych w rozmaitej cenie i standardzie nie brakuje. Ja zwykle
zatrzymuje się w Hilton Florence Metropol na północnych
przedmieściach Florencji, a ponieważ pobyt w Toskanii planuję
zwykle już na początku roku, udaje mi się skorzystać z
„wyprzedaży” w sieci hotelowej Hilton i dostać naprawdę dobrą
cenę za pokój ze śniadaniem.
Z Florencji prowadzi
słynna Chiantigiana, czyli droga SS 222, wiodąca do Sieny
wśród cudownych o każdej porze roku wzgórz i rozległych winnic,
i choć podróż tym szlakiem trwa co najmniej dwa razy dłużej, niż
drogą ekspresową Si-Fi, żadną miarą nie wolno nam zrezygnować z
tej niewątpliwej atrakcji.
Podróże po Toskanii są
zupełnie nieuciążliwe. Jeśli planujemy wypożyczyć samochód, to
weźmy najmniejszy jak to tylko możliwe i nie zapominajmy o
klimatyzacji. W miastach trudno jest o miejsce parkingowe, więc im
mniejszy pojazd tym nasze życie będzie łatwiejsze,
poza tym nie zrujnują nas wydatki na paliwo.
Drogi w Toskanii są
bardzo dobrze oznaczone, nie są zatłoczone i bardzo dobrze
utrzymane. Planując wycieczki po regionie, trzeba mieć na uwadze,
że poza autostradami, większość dróg z racji ukształtowania
terenu jest bardzo krętych. Przejechanie nawet niewielkich odcinków
zajmuje więc sporo czasu, jednak w końcu jesteśmy na wakacjach, a
wiec pośpiech nie jest wskazany, a powolna podróż sprzyja
podziwianiu uroków krajobrazu. Nie przeoczymy też na pewno
przydrożnej Osterii, oferującej przysmaki kuchni
toskańskiej.
Moim absolutnie ulubionym
miejscem jest niewielka Osteria del viandante, przy Via
Chiantigiana, w pobliżu San Donato in Poggio, niewielkim miasteczku
oddalonym ok. 20 km od Florencji. Trafiłam tam zupełnie przypadkiem
w czasie mojego drugiego pobytu w Toskanii i zakochałam się w tym
miejscu, ze względu na wspaniałą kuchnię, wyśmienite wino i
przemiłą obsługę. Ceny dań są naprawdę przystępne, a za
obfitą dwudaniową kolację z winem i wodą dla dwóch osób nie
zapłacimy więcej, niż 30 euro. Jeśli po zjedzeniu
przystawki i dania głównego będziemy jeszcze mieli miejsce na
deser, to łącznie z espresso macchiato lub cappuccino,
których w tych okolicznościach nie możemy sobie odmówić,
rachunek nie przekroczy 45 euro.
Będąc w Toskanii
koniecznie musimy wybrać się do absolutnych perełek południa
Toskanii: Montalcino, Pienzy i Montepullciano. Jeśli naszą bazą
wypadową jest Florencja, wycieczka zajmie nam cały dzień.
Najlepiej jechać drogą ekspresową Si-Fi w kierunku Sieny, a
następnie zjazdem na Siena Nord i Buenvenetto wjeżdżamy na drogę
SS 2 prowadzącą aż do Rzymu. Później po prostu pilnujmy
kierunkowskazów a bez problemu dojedziemy do celu.
Miasteczka położone są
na wzgórzach, a więc jak się możemy domyślać podróż sama w
sobie jest dużą atrakcją krajobrazową. Montalcino słynie z wina
Brunello di Montalcino oraz trochę tańszego Rosso di
Montelcino. Brunello di Montalcino jest winem
„długowiecznym” i podobno nadaje się do przechowywania nawet
przez kilkadziesiąt lat. Za kieliszek tego trunku w winiarniach,
których w Montalcino oczywiście nie brakuje, w zależności od
rocznika trzeba zapłacić ok. 10 euro. Nie uważam się za
znawcę wina i muszę szczerze przyznać, że „pod słońcem
Toskanii” czerwone wino domowe, w cenie 3-4 euro/kieliszek,
w równym stopniu zachwyca mnie swoim kolorem, zapachem i smakiem, co
Brunello di Montalcino. Niestety w Polsce, ten czar już nie
działa, a więc zamiast przepłacać za kieliszek Brunello di
Montalcino w winiarni, lepiej zainwestować w zakup jednej lub
dwóch butelek tego znakomitego wina w lokalnym sklepie
spółdzielczym. Ceny tu są
dużo niższe, niż w „butikach” i zaczynają od 20 euro w górę,
zaś gdybyśmy na zakup zdecydowali się w Polsce, to na butelkę
trzeba wydać co najmniej 200,- zł.
Skoro kupiliśmy już
wino, to teraz koniecznie trzeba się udać do Pienzy położonej w
niedalekiej odległości od Montalcino. To niewielkie średniowieczne
miasteczko, otoczone wysokimi murami obronnymi. Stara część miasta
wyłączona jest z ruchu samochodowego, ale tuż pod murami przy
drodze dojazdowej jest urządzony dość duży i bezpłatny parking.
Pienza słynie z naprawdę pysznego sera pecorino oraz
wspaniałych wędlin wieprzowych. Nie ma tu zbyt wielu zabytków, ale
na pewno warto zwiedzić katedrę (Concattedrale di Santa
Maria Assunta). Ta wspaniała renesansowa budowla niestety chyba
jest zagrożona, bo grunt na którym została posadowiona obsuwa się.
W środku kościoła widać więc pęknięcia na wewnętrznych
tynkach oraz na posadzce przy głównym ołtarzu. Przez szczeliny w
murach przedostaje się też woda, co powoduje niszczenie pięknych
fresków na sklepieniu w bocznych nawach. Spacer po zacienionych i
ukwieconych uliczkach Pienzy na pewno będzie przyjemny dla każdego.
Z Pienzy, zaopatrzeni w
pyszne sery i wyśmienite wędliny, udajemy się do Montepulciano. To
miasteczko jak przystało na Toskanię także słynie z
„własnego”wina Barolo. Nie tylko jednak dla posmakowania
tego trunku warto zawitać do Montepulciano. Miasto nie jest
szczególnie oblegane przez turystów. Jeśli trafimy tu w porze
lunchu, polecam smaczne i niedrogie bruschetty z różnorodnymi
dodatkami albo zwyczajne panini. Lampka czerwonego wina lub
białego wina będzie idealnym dopełnieniem lekkiego posiłku. Z
zabytkowych budowli Montepulciano nie przeoczmy ratusza (Palazzo
Comunale), będącego mniejszą wersja florenckiego Palazzo
Vecchio.
Z Florencji możemy też
zaplanować jednodniową wycieczkę do Cinque Terre na
wybrzeżu liguryjskim. Dojazd autostradą w kierunku na Pizę a
następnie na Genue nie powinna nam zająć dłużej, niż 2 godziny.
Warto jednak wyjechać wcześnie rano, bo Cinque Terre, to
miejsce bardzo oblegane przez turystów i mimo licznych placów
parkingowych naprawdę trudno jest o wolne miejsce. Nie polecam
parkowania na znakach zakazów, bo lokalna straż miejska
skrupulatnie egzekwuje przepisy, zaś znalezienie za wycieraczką
mandatu na 84 euro na pewno zatarłoby miłe wspomnienia z
wycieczki do tego naprawdę uroczego miejsca. Jadąc od strony La
Spazia, pierwszym miasteczkiem na trasie jest Montemaggiore. Nie
załamujmy się, jeżeli się okaże, ze parkingi są pełne i
absolutnie nie poddajmy się sugestii strażnika miejskiego, aby
poczekać na wolne miejsce. Zamiast tego lepiej przejechać parę
kilometrów dalej do Manalora, gdzie nawet koło południa można
jeszcze zaparkować samochód. Ceny za parking są na całym obszarze
takie same (1,50 euro/godzina). Na w miarę niespieszne zobaczenie
wszystkich miasteczek, zakładając, że dłuższe odcinki między
będziemy pokonywać nie pieszo lecz pociągiem (w każdym miasteczku
jest stacja kolejowa, można zapatrzeć się bilet całodzienny za 10
euro, albo korzystać z jednorazowych, których cena w zależności
od długości odcinka wynosi od 1,80 do 2,10 euro) oraz lunch i
przechadzkę po jednej z licznych ścieżek spacerowych,
potrzebujemy około 5 godzin (gdy planujemy kąpiel - nawet 6
godzin). Jeśli nie mamy za dużo czasu, a do tego do Cinque Terre
przyjeżdżamy w wakacje i nie przepadamy za kąpielami słonecznymi
na zatłoczonej plaży, to z całą pewnością z naszego programu
możemy wyłączyć Monterosso, położone na najdalej na północ
wysuniętym krańcu Cinque Terre. Wprawdzie w przewodniku
możemy natrafić na informację, że miasteczko jest uznawane za
„perłę”, ale jeśli o mnie chodzi, absolutnie zaprzeczam tej
opinii. Monterosso wydało mi się niczym więcej, jak zwyczajnym
nadmorskim kurortem z promenadą obstawioną straganami.
Mnie osobiście urzekło
natomiast Manarole, któremu autorzy przewodników nie wiedzieć
czemu poświęcają niewiele miejsca. Tymczasem miasteczko jest
cudownie położone, dosłownie wciśnięte w niewielka przestrzeń
miedzy otaczającymi je wzgórzami i „twarzą” zwrócone ku
niewielkiej zatoce. Koniecznie trzeba spróbować tu wprost
wyśmienitego spaghetti z frutti di mare lub vongole w
jednej z licznych restauracji z miłą i sprawną obsługą.
Naprawdę wyśmienite i gwarantuję, ze zaspokoi gust każdego
smakosza.
Wędrówka po Włoszech jest odkrywaniem kulinarnych atrakcji. Każdy region pielegnuje własne kulinarne tradycje i ma wlasny spis oryginalnych potraw. Często słyszy się, słuszną zresztą, opinię, że kuchnię włoską określaja najlepiej dwa słowa: sezonowość i regionalność. Jest jeszcze inny ogólniejszy przysłowiowe upodobanie Włochów do dobrych rzeczy, w tym oczywiście do dobrego jedzenia. Potrafią docenić smak dobrego dania czy to będzie talerz makaronu ze zwyczajnym sosem ze świeżo zebranych, dojrzałych pomidorów, czy duszona wołowina, czy tez risotto z owocami morza. Podział Północ-Południe to dopiero początek. Lombardia rości sobie prawa do wynalezienia risotto, a risotto alla milanese jest daniem znanym na calym świecie. Również inne klasyczne dania pochodzą z Mediolanu np. ossobuco soczysta gicz cielęca duszona w winie i podawana z gremoladą, mieszanką warzyw: naci pietruszki, skórki cytrynowej i czosnku. Ze słodyczy najsłynniejsze jest penettone, mediolańskie ciasto na Boze Narodzenie i tiramisu z rodzinnego sera mascarpone.Liguryjskie wybrzeże znane jest z obfitości ryb i owoców morza. Genua największą jednak sławę zdobyła za sprawą doskonale nam znanego pesto mieszanki ze świeżej bazylii, czosnku, orzeszków pinii, oliwy z oliwek i parmezanu.
Czerowne wino z Toskanii chianti classico zażywa niemiejszej sławy na świecie niz toskańska oliwa.
Wszystko co najlepsze w regionalnych kuchniach ciagnie do Rzymu. Rzymskie restauracje należą do najlepszych na świecie. Podanie potraw charakteryzuje prostota i elegancja. Niemniej kuchnia obfituje we wszystkie smaki i aromaty.
|
Gondole na Kanale Grande w Wenecji |
|
Plac Św.Marka w Wenecji |
|
Krzywa wieża w Pizie w Toskanii |
|
Most Ponte Vecchio we Florencji |
|
Plac Campo de Flori Rzym |
|
Werona |