czwartek, 8 sierpnia 2013

Życie w stylu eko







W ramach kulinarnych eksperymentów proekologicznych, szukajmy produktów z naturalnych upraw „bio”. Jeśli mamy możliwość, kupujmy jaja lub mleko z gospodarstw, gdzie kury to zwierzęta wolnego chowu, a mleko od krowy nie jest przetworzone. Kupujmy produkty żywnościowe organiczne, które podczas transportu przybyły do nas krótką drogę oraz te produkowane przez lokalnych producentów. Dotyczy to szczególnie owoców i warzyw - uprawianych w warunkach możliwie jak najczystszych, bez użycia pestycydów i środków chemicznych.






W każdą sobotę rano wybieram się na lokalny targ. Robię tam zakupy na cały tydzień. Dzieje się to już od dawna więc mam  swoich ulubionych sprzedawców. Są to okoliczni rolnicy lub osoby które maja swoje niewielkie uprawy danego produktu. Tak więc pomidory kupuję u pani pomidorowej, ser biały i mleko u pana serka jest też pani fasolka i tak dalej. Cały krąg białego sera poza  śniadaniem zużywamy także  kiedy smażymy naleśniki, Naleśniki z mlekiem nieprzetworzonym świeżym jeszcze ciepłym kiedy go kupuję rano w sobotę są wyśmienite. Naleśniki to specjalność Andrzeja mojego męża.

 NALEŚNIKI
jeśli chodzi o proporcje to wszystko zależy od tego ile będziesz potrzebował naleśników trzeba je tak dobrać żeby po wymieszaniu uzyskać ciasto lejące i dające się rozprowadzić po patelni.
50dkgmąki
3 jajka ja wykorzystuję też białka, które zostały kiedy potrzebowałam samych żółtek.
1 litr mleka
W dużej misce Andrzej zaczyna od ubicia jajek i ew. białek następnie dodaje trochę mąki i miesza dodaje mleko miesza i dodaje resztę mąki miesza i jeśli konsystencja jest odpowiednia smaży naleśniki. Biały ser do nadzienia dla naleśników trzeba rozgnieść posłodzić i dodać dobrej śmietany następnie wszysko wymieszać i mamy gotowy farsz, który nakładamy na naleśniki i zawijamy. Zjadamy takie świeżo przygotowane są najlepsze. Jeśli zostaną można odgrzać na patelni na drugi dzień lub zabrać zapakowane w papierku do pracy jako przekąska.


Sok z malin
robię w domu z malin kupionych na lokalnym targu. To proste maliny wsypuję do słoja zasypuję cukrem i odstawiam w najbardziej nasłonecznione miejsce do momentu aż puszczą sok.
Wtedy sok zlewam do butelek zamykam. Z malin, które pozostały robię kisiel. Można je też zalewać gorącą wodą i pić jako herbatkę malinową.
Zimą taki sok jest niezastąpiony kiedy dopada mnie lub moich bliskich przeziębienie. Zresztą miło jest poczuć smak lata kiedy za oknem śnieg i mróz.


Pomidory w słoikach
Od połowy sierpnia rozpoczynam zamykanie pomidorów w słoiki. W sobotę na targu kupuję porcję pomidorów  15 kg albo więcej. Z 15 kg wychodzi 15 słoików. Żeby łatwo zdjąć skórę z pomidorów zalewam je wrzącą wodą i tak zostawiam na parę minut. Po zdjęciu skóry wkładam pomidory do słoików zalewam posoloną wodą i zamykam słoiki. Tak przygotowane pasteryzuję w wielkim garnku porcję słoików przez ok 30 minut. Jest to konieczne żeby pomidory dobrze się przechowywały. Używam je potem przez sześć miesięcy zimy do sosu pomidorowego i zupy pomidorowej.



Konfitura brzoskwiniowa

Użyłam naszych polskich brzoskwiń jeśli macie możliwość kupcie właśnie takie są naturalne i bardziej nadają się na konfiturę. Do dużego garnka wkroiłam brzoskwinie wlałam troszkę wody może pół szklanki albo mniej, żeby zanim brzoskwinie puszczą sok nie przywierały do garnka. Dodałam cukru do smaku. Dusiłam na małym ogniu aż brzoskiwnie się rozpadły trwało to ok 2 godzin. Czynność duszenia powtórzę przez dwa kolejne dni aż do uzyskania gęstej konfitury.





Powidła śliwkowe
 Kupiłam w sobotę na lokalnym targu śliwki węgierki zwykłe małe drobne bardzo słodkie na powidła najlepsze. Na razie 2 kg bo jeszcze można z tydzień poczekać aby bardziej dojrzały będą wtedy jescze słodsze i nie trzeba będzie używać cukru. Wypestkowałam i wrzuciłam do dużego garnka podlałam troszke wody. Zawartość duszę tak ok 2 godzin na małym ogniu. Powtarzam duszenie przez 3 dni. Mieszam od czasu do czasu.

Dżem jabłkowy
Jabłka antonówki są soczyste ładnie się duszą i maja ładny kolor po upróżeniu.Kupiłam 2 kg jabłek i wyszedł mi jeden litrowy słoik dżemu. Jabłka obrałam i pokroiłam dość drobno. Wrzuciłam do dużego garnka i podlałam troszkę wody 5 łyżek żeby w czasie duszenia nie przywarły do dna. Pierwszego dnia dusiłam do momentu aż jabłka całkowickie się rozpadły( tak ok 2 godziny) dosłodziłam do smaku. Drugiego dnia dusiłam ponownie tyle samo czasu często mięszając aż jeszcze bardziej się rozpróżyły i zaczeły wyglądać jak przecier jabłkowy ale z kawałkami jabłek. Długie duszenie nadaje konsystencję i smak. Jeszcze gorące przełozyłam do słoika, który dla bezpieczeństwa poddałam pasteryzacji ale można tylko odwrócić go zakrętka na dół i pozwolić żeby w takiej pozycji całkowicie ostygł.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz